Dopiero w piątej kolejce rundy wiosennej walczący o utrzymanie Grunwald Ruda Śląska odniósł pierwsze zwycięstwo w tym roku, wygrywając z Małąpanwią Ozimek 2:0.

- Ale powiedzmy sobie szczerze, że po 28 minutach gry mogliśmy przegrywać 0:3 - nie owija w bawełnę prezes Teodor Wawoczny. - Na szczęście dla nas dobry dzień miał Marcin Soldak, który zwłaszcza interwencją w 3 minucie uratował nas od straty gola. 4 minuty później faulem ratował sytuację i gospodarze mieli rzut karny, ale nie wykorzystali go, posyłając piłkę obok słupka. A na koniec półgodzinnego szturmu rywali nasz bramkarz jeszcze popisał się obroną strzału z rzutu wolnego. Dopiero od tego momentu zaczęła się nasza lepsza gra, uwieńczona zwycięstwem, ale jeszcze w kilku przypadkach zabrakło nam zakończenia akcji, żeby mówić o zadowoleniu. Bardzo podobał mi się na przykład rajd Bartosza Włodarczyka, który minął kilku rywali, ale zamiast oddać strzał to… wyjechał z piłką za boisko „kiwać porządkowych”. W następnych meczach musimy być skuteczniejsi.

Brak najlepszego strzelca drużyny Kamila Ciołka, który jesienią zdobył dla Grunwaldu 8 bramek, w dalszym ciągu jest więc odczuwalny.

- Kamil zgodnie z naszą umową pojawił się w klubie 15 marca i… uzgodniliśmy warunki jego dalszego urlopowania - dodaje Teodor Wawoczny. - Tym razem rozstaliśmy się do 30 czerwca. Wrócił na Wyspy Brytyjskie, bo tam pracuje. Trenuje też w piątoligowym klubie i jeżeli Anglicy wystąpią do nas z formalnym wnioskiem będziemy mogli porozmawiać o wypożyczeniu na następny sezon. A jeżeli Kamil wróci to na pewno nie zamkniemy przed nim drzwi naszej szatni.

źródło: sportowasilesia.com